„Musivum”
sześć lat stuknęło (trzy miesiące temu); dalej walczę z przeszkodami (znanymi
pod nazwami: „brak czasu”, „brak sił”, „nawalające zdrowie”), ale myślę, że
jestem coraz bliżej ogarnięcia zaległości i wyjścia na prostą zatytułowaną
„sprawy bieżące na bieżąco”. Blog znów zaliczył przerwę
(równo trzymiesięczną), a ja sobie daruję wszelkie oficjalne
postanowienia, obietnice i terminy, bo jakoś krzywo to potem wychodzi w
realizacji. Co sobie z blogiem obiecaliśmy w cztery oczy i jeden Blogspot, to
nasze. Mam po prostu nadzieję, że będzie lepiej i bez takich przestojów. Co
gdzie komu wiszę w przeczytaniu / napisaniu / odpisaniu – też nadrobię, bo mam
to w pamięci, tylko tempem nadal jeszcze bliżej mi do ślimaka.
Wprawdzie
post rocznicowy jest opóźniony, ale nie mogłam sobie odpuścić napisania go. Na
tę spóźnioną szóstą rocznicę mam sześć krótkich punktów.
I. Pierwszy
to zarazem wyjaśnienie, dlaczego ta szósta rocznica jest dla mnie ważna: bo po dwóch latach niepisania wróciłam
do „Musivum”, do pisania, do blogowania. Jest mi z tym zwyczajnie dobrze,
radośnie, dopełniająco; brak pisania i brak „Musivum” (w innej formie niż mniej
lub bardziej luźne wyobrażenia w wolnych chwilach) to była taka swoista
niekompletność, brak czegoś istotnego. Cieszę się, że ożywiłam to moje miejsce
w sieci, zdobyłam trochę nowych czytelników (i, mam nadzieję, nie straciłam
starych), wyremontowałam (ze wspaniałą pomocą!) wystrój (teraz zupełnie inaczej
się tu wchodzi i przebywa), przede wszystkim zaś – znów piszę. Bardzo się z
tego cieszę (zwłaszcza że, rozkręcona przez „Musivum”, w ogóle wróciłam do
blogowania, również czytelniczo i prywatnie).
II.
Sześć rzeczy, które mnie inspirują do pisania lub wspomagają przy pisaniu:
1) czytanie
starych komentarzy (to chyba zrozumiałe, że otrzymane komentarze działają
mobilizująco);
2) czytanie
starych ocen (jak wyżej);
3) słuchanie
muzyki (zwłaszcza niektórych piosenek, zwłaszcza tych kojarzących się z danymi
bohaterami);
4) chodzenie
po mieście (niedawno zupełnie przypadkiem znalazłam Andrzejowi mieszkanie w
jego pierwszym okresie postudenckim);
5) czytanie
napisanych już tekstów (wciąga mnie to w klimat i przestrzeń postaci, wątku,
miejsca, wydarzeń. I wybija z rytmu, gdy napotykam znów jakieś literówki lub
omsknięcia językowe do poprawki – zwłaszcza gdy akurat nie mogę wprowadzić
poprawek);
6) długie
spacery z psem naszą Magiczną Ścieżką (w niektórych miejscach zbliżoną do
pewnych dróg z wędrówek Michała). W czasie tych spacerów dobrze się odpoczywa,
odpręża, zbiera myśli i układa różne rzeczy w głowie.
III.
Sześć tekstów, które do końca tego roku chciałabym napisać (i dlaczego):
1) „Powroty
do domu” (w miarę możliwości wszystkie rozdziały, a jeśli nie, to chociaż ze
dwa. Teoretycznie powinno być ich pięć – tak rozpisałam sobie w ogólnym planie
– ale nie wykluczam, że w razie potrzeby coś jeszcze podzielę, ewentualnie połączę.
Choć prędzej podzielę) – ponieważ od końcówki zeszłego roku wpadłam w
klimaty Andrzejowe, a to jest tekst jak najbardziej o Andrzeju; przy tym i o
Poldku, o Poldku zaś dotąd było mało, a pisze się o nim przemiło; i jeszcze
przedziwnie (w pozytywnym sensie) patrzy się na Andrzeja patrzącego na Poldka;
poza tym chciałabym pokazać Andrzeja parę lat po „Tylko na chwilę”, a kilka lat
przed „Priamelem”; no i – pewne rzeczy staną się jaśniejsze, wyraźniejsze i
zrozumialsze, gdy ten kawałek historii Andrzeja zostanie pokazany. Plus –
zwyczajnie mam nastrój na ten tekst;
2) „Album
rodzinny – Pola” – to trochę oszustwo, bo tekst mam już cały napisany, tylko w
kilku miejscach jest oznaczenie „[UZUPEŁNIĆ / POPRAWIĆ]”, ale jednak tekst
nadal siedzi w grupie „nieukończone” i czeka. Lubię „Polę” i lubię samą Polę,
do tego to przestrzenie Poldka, a w te wątki ostatnio weszłam i chciałabym
pogrzebać w nich dalej;
3) „Album
rodzinny – Maciek” – tekst napisany w połowie, myślę, że tej trudniejszej,
teraz powinno być łatwiej (chociaż mogę się mylić). W każdym razie: to znów
wątki Poldka, czyli coś, co chciałabym pogłębić;
4) „Rzeczy
trzecie” (rozdział II i III) – po pierwsze, bo chciałabym zamknąć kolejny
kilkurozdziałowy tekst. Po drugie, bo „Musivum” potrzebuje dłuższej kobiecej
historii i większego tekstu z dziewczynami w rolach głównych. Po trzecie – bo
zwyczajnie lubię Agnieszkę. Po czwarte – bo w kolejnych częściach Agnieszka
dopiero się rozbryka!;
5) „Od
strony pierwszej do ostatniej” – no bo ile można się zabierać za ostatni
rozdział? Chciałabym wreszcie zamknąć „Strony” i móc ruszyć z wątkami Wiktora
dalej (do przyszłości lub przeszłości). Poza tym drażnią mnie niedokończone
teksty;
6) któryś
patchwork pisarski – sama nie wiem, który. Może ten Agaty. A może ten Andrzeja
(o, to będzie hardkor). A może ten Julka, bo mogłabym się nieźle rozerwać.
IV.
Sześć powodów, dla których dalej chcę pisać „Musivum”:
1) dobrze
się przy tym bawię;
2) jak
wspominałam wcześniej – brakowało mi i pisania jako takiego, i pisania właśnie
„Musivum”. To jeden z elementów, dzięki którym czuję się kompletna, więc dopóki
będzie mnie to dopełniało – będę to pisać;
3) lubię
mieć swoje własne literackie miejsce w sieci;
4) myślę,
że tematyka i wątki LGBT oraz genderowe potrzebują swojej literackiej
przestrzeni – zarówno w druku, jak i w sieci. I chcę, żeby „Musivum” było jedną
z takich przestrzeni;
5) lubię
moich bohaterów – i dziewczyny, i chłopaków, i miejsca. Po prostu ich
wszystkich lubię (nawet gdy mnie drażnią lub wręcz ich nie lubię) i nie chcę
się z nimi rozstawać;
6) jakoś
nie mogę wymyślić szóstego powodu, więc niech szósty punkt będzie brakiem
powodu. Chcę pisać zupełnie bez powodu; czasem warto robić coś bez konkretnych
powodów, tak po prostu i tak sobie, więc niech i „Musivum” ma prawo do
istnienia tak po prostu i tak sobie.
V.
Sześć piosenek, które w tej chwili najbardziej mi pasują do „Musivum” lub się z
nim kojarzą:
1) „I’m Too Sexy” (2007 Mix), Right Said Fred – wypisz, wymaluj,
Andrzej. Po prostu widzę, jak idzie – po uczelni, po mieście, po
mieszkaniu – a ta piosenka robi mu tło. A ostatnie zdanie to idealne
podsumowanie tego, co Andrzej powiedziałby o swojej obecności w „Musivum”;
2) „The Real Me”, Natalie Grant – gdy myślę o nastawieniu Wiktora do Olka i w
ogóle o tej dwójce, ta piosenka od razu przychodzi mi do głowy. Gdy tylko
usłyszałam ją po raz pierwszy, stwierdziłam – tak, to właśnie to. O nich. O
nim;
3) „Sometimes when we touch”, Rod Stewart – to znów do Andrzeja, a konkretniej: do
jego podejścia do relacji z Poldkiem;
4) „Father and Son”, Rod Stewart – doskonale pasuje mi do całego „Albumu
rodzinnego”, i do „Ojców”, i do „Matek”. Jest w tym uchwycony jakiś nostalgiczno-rodzinny
element, który przy każdym słuchaniu się uruchamia i podkręca ochotę do pracy
nad kolejnymi częściami „Albumu”;
5) „King of my castle” [1999, HD remaster), Wamdue Project – nie mam zielonego
pojęcia, dlaczego, ale ta piosenka kojarzy mi się z dwudziestoletnim Andrzejem,
tym z czasów „Tylko na chwilę”. Katowałam „King of my castle” podczas pisania
ekskursu „Weekend z filologiem”, jakoś mi się niesamowicie dopasowała do
charakteru tytułowego filologa;
6) „Och, życie, kocham cię nad życie”, Edyta Geppert – a ta piosenka kojarzy
mi się z całym „Musivum”. Wsłuchajcie się w tekst – jest piękny. I jest w nim
coś, co mi po prostu idealnie do „Musivum” pasuje.
VI.
Sześć życzeń musivowych:
1) pisać
i publikować więcej tekstów (przynajmniej jeden, a jeszcze lepiej dwa w
miesiącu);
2) dostawać
więcej komentarzy! (ależ to oryginalne i wcale nieoklepane życzenie, prawda?);
3) nadrobić
wszystkie musivowe zaległości (komentarze do komentarzy, komentarze do ocen,
czytanie i komentarze do czytanych tekstów innych autorów, kolejna runda
sczytywania i poprawiania usterek we własnych tekstach);
4) zamiast
wyznaczać terminy, a potem ich nie dotrzymywać – po prostu regularnie pisać i
możliwie często publikować;
5) marzy
mi się otrzymanie obrazu z którymś z bohaterów (już nawet kiedyś zamówiłam u
Kkohaku rysunek Andrzeja, ale ponieważ zaraz potem znów się namnożyły wydatki
zdrowotne, musiałam się z zamówienia wycofać). Może kiedyś się uda. Sama za
rysowanie zabierać się nie będę, nie bez powodu moje spotkania ze sztalugami ograniczają
się albo do roślin, albo do abstrakcji (rośliny się nie obrażają, a abstrakcje
nie mogą być jeszcze bardziej abstrakcyjne niż u mnie);
6) poczynając
od czerwca – nie zostawić ani jednego miesiąca pustego, bez tekstu.
I
to tyle. A nowy tekst („Pola”) – do 30 czerwca. Będzie, bo musi być, i koniec.
Bo zaczynam siódmy rok z „Musivum” i chcę go zacząć (oraz skończyć) dobrze.
fot.
Pexels
Gratulacje! Wszystkiego najlepszego i dużo weny na kolejne lata pisania :)
OdpowiedzUsuńGirl
Dziękuję :) Mam nadzieję, że tych lat będzie wiele :)
UsuńŁaał, sześć lat to ogrom czasu. Musivum liczy sobie o roczek więcej niż moja Rzeczywistość. Gdyby to były dzieci, pewnie właśnie wchodziłyby w swój najgłośniejszy i najbardziej denerwujący okres. :D Trzymam kciuki, żeby wszystkie postanowienia Ci się udały, bo, no nie ukrywajmy, blogowanie to świetna sprawa. A że Twoje teksty to kawał dobrej roboty dla światka LGBT, pisz dalej, ja będę czekać, czytać i komentować. :)
OdpowiedzUsuńTak, to sporo czasu; szkoda, że jego część nie została lepiej wykorzystana, ale grunt, że strona działa dalej.
UsuńO, czyli czeka nas teraz wielka blogowa rewolucja piaskownicowa? :D To się trzymajmy klawiatur!
Dziękuję, też mam nadzieję, że się uda i pospełnia. Blogowanie jest wspaniałą przygodą, a mieć swój własny kąt w sieci to przemiłe uczucie. Dzięki za pozytywne słowa i komplement! :)
Powodzenia, będziemy czekać :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
Usuń