Wiecie,
że dziś mija dziewięć lat istnienia „Musivum”? 28 marca 2010 roku opublikowałam
pierwszy tekst – „Priamel”. To było jeszcze na LiveJournalu – starym LJ-u,
który wspominam z sentymentem i trochę przerażeniem (bogowie, mnie się naprawdę
tam podobało? Ale LJ był osobną blogową przestrzenią, w pewnym okresie ostrą
konkurencją dla „zwykłych” platform blogowych, i miałam tam w sumie cztery
żurnale funkcjonujące, a dodatkowo jeden założony z myślą o publikacji tekstów,
które po czasie zostały wchłonięte w projekt „Musivum”).
Po
trzech latach, czyli w 2013, przenieśliśmy się (całą gromadą) na Blogspot i od
strony technicznej jest to najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć. No niestety,
LJ jednak na dalszą metę za ładny nie był, osoby nieobeznane odstraszał, a w
kolejnych ocenach pojawiało się wymowne zderzenie „tekst dobry, szablon
niedobry, miejsce publikacji niedobre bardzo”. Opcji też nie miał zbyt
ciekawych.
23
marca 2013 ukazał się pierwszy tekst na „Musivum” blogspotowym: czwarty
rozdział „Włóczykija polskiego”. No i siedzimy tu dalej, wygodnie i ładnie
jest. W przeciwieństwie do LJ-a nie mam tu ograniczenia liczby znaków w poście
(„Priamel” wszedł cały, a w wersji żurnalowej liczył sobie pięć postów, no
heloł). W kolejnych blogowych ocenach nie musiałam już czytać „co to
trzygwiazdki jest???”. (Gdy teraz zaglądam na stary żurnal, też cisną mi się na
usta te trzy gwiazdki). Podstron mogę mieć do woli. Szablon – jaki tylko sobie zamarzę.
2
listopada (w urodziny Andrzeja! Cytując klasyków: przypadek? Nie sądzę!) 2015
roku „Musivum” dostało własną domenę. Jesteśmy www.musivum.pl i jest nam miło,
mimo że niemal każdego roku zapominam na czas opłacić domenę (a uprzejme OVH
przysyła przecież przez cały ostatni miesiąc przypominajki „kończy ci się
wykupiona domena, zapłać i domenuj dalej w spokoju”). Nie wiem. Ogólnie nie
lubię płacić rachunków (a kto lubi), ale trzymam się od zeszłego roku za
pyszczek i mam w Bullet Journalu osobne kartki na sprawy finansowe. Może więc
te spóźnione opłaty wynikały z tego, że blogowałam nieregularnie, rzadko
zaglądałam na musivowego Gmaila i ogólnie jakoś tak kontakt nam się z blogiem
rwał w ostatnich trzech latach? W każdym razie mam szczery zamiar w tym roku
zapłacić na czas, żeby się nie stresować i nie czuć głupio. I żeby mi szlag nie
trafił komentarzy, którymi sobie czasem umilam ciężki dzień (a kto mi zabroni).
No
i wreszcie styczeń 2019 – kolejny powrót i cicha nadzieja, że tym razem będzie
inaczej. Zobaczymy. Na razie twardo wprowadzam w życie nawyk „300 słów
dziennie” i jakoś idzie, choć te trzysta słów nie dotyczy jedynie „Musivum” i
niekoniecznie ogranicza się tylko do trzystu słów.
Przy
okazji w ramach powrotowych porządków i remontów zmieniłam szablon, wywaliłam ikonki
na rzecz zwykłych zdjęć, zmieniłam czcionkę (mój ulubiony Times New Roman
dostał po tyłku w jednej z ostatnich ocen. Gdy na próbę, dla porównania,
wrzuciłam wpis z Calibri, musiałam przyznać – wygląda lepiej. W efekcie
przerobiłam na Calibri wszystkie posty).
W
każdym razie tak, to dziewięć lat, przy czym publikowałam (gdy teraz patrzę na
spis treści i daty) w 2010 (8 tekstów), 2011 (2 teksty), 2012 (6 tekstów) i
2013 (2 teksty); potem w 2014 kompletna pustka, w 2015 dość porządny powrót (6
tekstów), a w 2016 (4 teksty) i 2017 (1 tekst) – znów spadek w pisaniu i
publikowaniu. Kolejne półtora roku przerwy, 2018 zupełnie pusty. I mamy rok
2019: „Musivum” ma w tej chwili 6 nowych tekstów, a to dopiero koniec marca,
trzy miesiące tego roku za nami. Aha, nie liczę postów rocznicowych ani
organizacyjno-informacyjnych, liczę jedynie teksty literackie.
Z
ciekawości (i może po części dlatego, że teraz codziennie zapisuję, ile słów
danego tekstu udało mi się napisać) zrobiłam sobie obliczenia – policzyłam, ile
słów napisałam w każdym roku (odjęłam noty odautorskie, przypisy i cytaty,
chyba że te ostatnie są mojego autorstwa). Wychodzą takie liczby:
2010
rok – 129 089 słów;
2011
rok – 50 632 słów;
2012
rok – 54 355 słów;
2013
rok – 21 954 słów;
2015
rok – 117 921 słów;
2016
rok – 41 998 słów;
2017
rok – 11 150 słów;
2019
rok (do dziś) – 59 338 słów.
Wnioski?
Pod względem liczby tekstów przebiłam już lata 2011, 2013, 2016 i 2017,
dorównałam 2012 i 2015; pod względem liczby napisanych słów przebiłam rok 2011,
2012, 2013, 2016 i 2017. Liczbą tekstów przebiję lada moment nawet pierwszy,
najbardziej płodny rok „Musivum” (na kwiecień mam napisany już tekst o Michale
i Sebastianie, na maj planuję pisaną nową część „Albumu”, więc w czerwcu
rozbijemy bank tekstem numer dziewięć); co z liczbą słów, zobaczymy. Nie obrażę
się na siebie, jeśli i tu się uda – a jest to prawdopodobne, skoro niemal
połowę tej liczby mam załatwioną w ciągu pierwszego kwartału.
A
plany? No, na ten rok mam odwagę mieć jakieś plany, bo coś się jednak
konkretniejszego na blogu dzieje. Chcę napisać przynajmniej jeszcze piąty i
szósty rozdział „Powrotów do domu” (z moich wstępnych obliczeń wynika, że w
sumie powinno wyjść dziesięć rozdziałów); tekst do „Albumu” o Julii, ciotce
Poldka; „Pocztówkę z Düsseldofru” (o Lali), jeden patchwork pisarski (prawdopodobnie
Agaty). Plus napisany już tekst Michałowy. Czyli liczbowo: 2 + 1 + 1 + 1 + 1 =
6. Sześć tekstów. Do końca 2019 roku. Biorąc pod uwagę fakt, że przez minione
trzy miesiące pojawiło się na blogu już sześć tekstów – jest to wykonalne
(zwłaszcza że jeden tak naprawdę jest skończony). A nawet (obym nie zapeszyła!)
może się uda znaleźć czas na kolejne rozdziały i tytuły. (Bo na przykład
„Strony” chciałabym wreszcie skończyć, no ludzie, szarpiemy się z Ostrygą od
tylu lat…).
I
jeszcze mam taką inną, pozamusivową myśl – wracam do mojego projektu fantasy, do
końca kwietnia chcę dopracować świat i plany pierwszego tomu, a potem ruszyć
intensywnie z pisaniem. Trzymajcie kciuki, bo wiążę z tym tekstem pewne nadzieje.
To
nie jest zabawny post rocznicowy, wiem; ale zebrało mi się na liczenie, liczby
mnie ostatnimi czasy mocno motywują (lub demotywują), poza tym byłam zwyczajnie
ciekawa, co z tego wyjdzie. Wyszło całkiem interesująco, przynajmniej dla mnie.
Jeśli dla innych nie, to przepraszam, obiecuję na dziesiąte urodziny
przygotować zabawniejszy post, może z udziałem musivowej ekipy.
A
na koniec mam prośbę do tych, którzy tu zaglądają i czytają: dajcie znać,
choćby tylko jeden jedyny raz, pod tym postem, że jesteście i czytacie. Wiecie,
zwyczajnie miło mieć świadomość, że są osoby, które chcą czytać i które cieszą
się na widok nowego tekstu. Nie mam zamiaru ani ochoty żebrać o komentarze,
sama też często czytam bez komentowania (choć wiem, że to nieładnie), i to
niekoniecznie dlatego, że coś mi się nie podoba – równie dobrze dlatego, że
choć mi się podoba, to nie chce mi się komentować. Ale ten jeden raz, na
dziewiąte urodziny „Musivum”, możecie dać znać, że jesteście – to będzie lepsze
niż wielki tort ze świeczkami.
A
teraz ja i ekipa idziemy świętować.
fot.
Pixabay
*macha ręką*
OdpowiedzUsuńZaglądam do prawie każdego posta, choć nie wiem, czy wszystkie czytam (czasem wchłonę od razu a czasem odkładam na później. Teraz jestem do tyłu o dwa rozdziały ;) Ale mam je wciąż otwarte i planuję nadrobić.
Przyznam, że mi brakuje jednak lj-a. Wiem, że to daleka przeszłość blogowania, ale była to pod wieloma względami bardzo wygodna platforma.
Pozdrowienia!
Girl (Ewa)
Girl, jak miło znów Cię widzieć! Bez LJ-a jednak kontakt się urywa... i pod tym względem też mi go chyba trochę brakuje.
UsuńCieszę się, że zaglądasz, dziękuję za sygnał! :) I zaglądaj dalej, gdy tylko najdzie Cię ochota.
Macham nieśmiało :-)
OdpowiedzUsuńGratuluję pięknej rocznicy, jestem z Tobą i Twoimi bohaterami od (chyba) 2010-2011 rok.
Czytam, czytałam i będę czytała :-)
Pozdrawiam cieplutko Beata
Też macham, z wielkim uśmiechem :) Cieszę się, że trwasz przy musivowcach tyle czasu. Dzięki, że się odezwałaś; i mam nadzieję, że dalsze czytanie będzie sprawiało Ci przyjemność :D
UsuńCzekam na projekt fantasy i zacieram ręce. To będzie coś!
OdpowiedzUsuńDzięki! Codziennie chociaż trochę nad nim pracuję (na przykład czytam odpowiednie opracowania w ramach researchu) i najpóźniej w maju chcę zacząć pisać pierwsze rozdziały. Mam nadzieję, że to rzeczywiście będzie coś, co będzie się chciało czytać :)
UsuńCzytam :) mniej lub bardziej regularnie, ale już po sobie pozostawiam komentarz i tu, i na fejsiku, a znalazł Cię dopiero w styczniu. Czyli statystycznie piszę Ci co miesiąc :D trzymam kciuki za Twoje pisanie i obiecuję zaglądać! I komnetować też ;D pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNaru
Cieszę się, że czytasz i że dajesz sygnały :D Łał, od stycznia? No to masz całkiem spory zestaw tekstów przed sobą, do wyboru, do koloru! Jestem ciekawa wrażeń.
UsuńKciuki mile widziane, każdy komentarz również! Dzięki :)
Gratuluję rocznicy :) Jestem pod wrażeniem Twoich osiągnięć :) Pozdrawiam serdecznie i do przeczytania 😘
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Fajnie, że czytasz! I tak, do przeczytania - w kolejnych i kolejnych tekstach :)
UsuńTrafiłam tu przypadkiem, ale zostanę na dłużej :) Uwielbiam Twoje teksty, gratuluję Ci sukcesu i jestem pod wrażeniem liczb :D Tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Z opóźnieniem, no ale...
Usuń