Nie, tytuł nie jest jakąś grą słowną ani udawaniem.
Naprawdę się żegnam z „Musivum”.
Uświadomiłam sobie w ostatnich tygodniach, że kolejna
zawieszka w pisaniu najwyraźniej ma głębsze znaczenie. Powrót do „Musivum” w pierwszych
miesiącach 2019 to był zryw – ostatni zryw, taka ostatnia próba reanimowania
tego pomysłu. Naprawdę wierzyłam wtedy, że wróciłam na dobre i teraz już będę
pisać teksty z tego uniwersum regularnie, często, z radością. Ale – znów się
zawiesiłam, i moje osobiste sprawy nie miały tu nic (albo prawie nic) do
rzeczy.
Wypaliło się, wypaliła się relacja ja + „Musivum”, po
prostu i niestety. Nie chcę napisać, że „wyrosłam” z tego pomysłu, bo to
określenie byłoby nie w porządku; raczej – rozeszły nam się drogi. Zdarza się.
Chcę pisać coś innego, co chodzi mi po głowie. Nie chcę pisać „Musivum”. Dwa
zdania, które podsumowują całą sytuację i stawiają sprawę tak jasno, że
bardziej nie można.
Ale te dziewięć lat z „Musivum” było siebie warte. Nie
żałuję, że je przeżyłam.
Dziękuję wszystkim, którzy tu kiedykolwiek zaglądali
(na Blogspocie i/lub na LiveJournalu), dziękuję za wszystkie uwagi, oceny,
komentarze. Spotkałam w blogosferze świetne osoby, nauczyłam się paru rzeczy,
dobrze się bawiłam i miałam ten swój internetowy skrawek świata. To był dobry
czas.
Ze spraw organizacyjnych – inne musivowe punkty (FB,
LJ) już usuwam, blog pozostanie do końca października, czyli do momentu, gdy
kończy się ważność rocznego zakupu domeny. Potem najpewniej usunę blog.
Prawdopodobnie pod koniec stycznia ustawię go z dostępnością „tylko dla
zaproszonych”, żeby się przyzwyczaić do nieobecności „Musivum” w blogosferze (a
poza tym nie lubię, gdy coś jest na wierzchu, skoro już tego nie używam). Jeśli
ktoś chciałby przed końcem października jeszcze poczytać któreś teksty, to po
prostu wyślijcie sygnał, że chcecie zaproszenie. Ukrycie jest tylko dla mnie,
tak mi będzie łatwiej.
Jeszcze raz dziękuję za czas poświęcony na czytanie
„Musivum”. Mam nadzieję, że od czasu do czasu pomyślicie o nim z sympatią.
I być może do zobaczenia kiedy indziej, gdzie
indziej.
Ome
fot. Pexels
Och, jakże mi przykro :( zaglądam tutaj niemal codziennie od maja z nadzieją, że napiszesz coś nowego :(
OdpowiedzUsuńNo ale tak już czasami w życiu bywa, że nie po drodze nam z tekstami i trzeba wykazać się dużą odwagą, żeby umieć to powiedzieć na głos :(
Życzę Ci jak najwięcej dalszych sukcesów pisarskich i nie tylko ;)
I jeżeli możesz, dodaj mnie do zaproszonych, do października na pewno jeszcze raz przeczytam :)
Naru
Dziękuję za dobre słowa :) Podeślij mi swój adres mailowy na litteraliter@gmail.com, to będę mogła wysłać zaproszenie do czytania.
UsuńPiszę z konta WS, wewnętrzny leniuch nie pozwala mi się przelogować. W każdym razie mnie również, proszę, dodaj. ❤ Bo ty wiesz, jak ja kocham to miejsce.
Usuńagajda@poczta.fm
Skoia
Trafiłam na Musivum jakiś miesiąc temu , więc z góry wiedziałam, że czas bloga się kończy. Jestem leniwa więc wszystkie spostrzeżenia piszę hurtem tutaj, jak przyjdą mi do głowy. Uwaga na spojlery.
OdpowiedzUsuń1. Szczecin (nie) milczy
Jednym zdaniem. Jednym zdaniem uśmiercić bohatera. To jedno zdanie i przyjęcie jego śmierci do wiadomości świetnie tu pasuje, ale i tak. O ja P******e 😐
2. Te pierwsze razy
Wyobraziłam sobie minę Wredeckiego widzącego co dostał w spadku.
3. Ojciec Andrzeja to złamana pała (milicyjna oczywiście)
4. Mamy różne definicje określenia "krótki".
5. Czy to znaczy, że nie będzie już jeżostrygi? 😭
6. Ja chce jeszcze!!! Proszę, napisz gdzie jeszcze można przeczytać coś Twojego, albo jakiś fanpage czy coś. Przeczytam wszystko, nawet haiku. Wiem tylko o Musivum
i Parsanarida (może dasz dostęp 🥺)
Megakari
Dziękuję, i to tak nieco na opak, bo po powrocie. Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócisz :)
Usuń